jerzu pisze:Konkretnie chodzi mi o ludzi, którzy mogą sobie zrobić krzywdę. Paralotniarstwo to sport, w którym informacja jest bardzo ważna - kształtuje przebieg wydarzeń i tym samym bezpieczeństwo pilota. Jak ktoś sieje dezinformację, to tym samym naraża na niebezpieczeństwo drugą osobę. 2 + 2 jest 4, a nie 5 czy ciul wie ile.
Tu się z Tobą zgadzam tylko doprecyzuj kto sieje i jaką dezinformację.
jerzu pisze:Co do Twojej metafory, to dalej nie kumam.
Tym się nie przejmuj. Może jest aż tak głęboka że tylko ja jestem w stanie ją zakumać. Sorki ale czasem tak mi wychodzi. A z resztą to miała być trochę prowokacja

jerzu pisze: Jeśli chodzi o moją wypowiedź, to chyba nie muszę się tłumaczyć z tego, że kogoś oskarżyłem, bo nikogo nie oskarżam. Mówię o zjawisku. Zresztą ty sam chyba nie twierdzisz, że kogoś oskarżam - sądzę po "".
Tak masz rację słowo 'oskarżenie' jest tu zbyt mocne dlatego jest w "". Być może słowo 'zarzut' brzmiało by tu bardziej odpowiednio. Ale napisałeś że ktoś tam ma nikłe pojęcie o lataniu i że uczy innych. Ponieważ nie napisałeś kogo konkretnie masz na myśli to pozostają domysły. Jeżeli np. miałeś mnie na myśli to o ile o to pierwsze się nie obrażę to już w kwestii że choćby próbuję kogoś uczyć latania musiałbym stanowczo zaprotestować. Dlatego dopytuję.
jerzu pisze:Zapraszam Cię gorąco do dyskusji o lataniu i o zjawiskach z nim związanych.
No właśnie. Zacznijmy może od początku.
Pojawił się film i pytania dotyczące manewrów które pozwoliły "dolecieć do lądowiska".
Oglądnąłem film na, którym widziałem jak Staszek szuka trufli latając nad lasem (część pierwsza), a potem w nadludzki sposób podciągając się na taśmach D (niczym Baron Munchausen) przybijając po drodze piątki wiewiórkom dolatuje do polany.
Ponieważ nigdzie nie było informacji że stracił sterówki, a do tego zaciągał taśmy symetrycznie (takie przynajmniej odniosłem wrażenie) to pomyślałem że może chodzi właśnie o to. Dlatego drążę temat i próbuję wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Ale na razie dowiedziałem się od Mańka że steruje się sterówkami a od Rusłana trochę więcej, mianowicie że w dwurzędówkach takie manewry się stosuje (brzmi sensownie bo są tylko dwa punkty podwieszenia, więc brak deformacji profilu). Nie spodziewam się tu jakichś rewelacji podwajających doskonałość glajta ale może faktycznie to właśnie uratowało Staszkowi tyłek w tej sytuacji.
Oczywiste (przynajmniej dla mnie) że takie manewry mogą być niebezpieczne (przeciągnięcie i inne atrakcje związane z deformacją profilu) niemniej ciągle mam wrażenie że może to dawać zwiększenie siły nośnej. A to z dwu powodów:
1. Zwiększenie kąta natarcia.
2. Wygięcie profilu.
O ile (1) jest dość oczywiste to (2) może wymagać podparcia się jakimiś argumentami. Zatem:
http://www.grc.nasa.gov/WWW/k-12/airplane/foil2.htmlZwiększając parametr 'Camber' wyginamy profil i widać wyraźnie że daje to wzrost siły nośnej.
Zaciągając same sterówki zaginamy samą końcówkę skrzydła. Zaciągając taśmy D (mam wrażenie że bo nie widziałem tego) uginamy profil na większej długości a to moim zdaniem może dać więcej siły nośnej i mniejsze opory niż przy zaciąganiu samego spływu. Trzeba pamiętać że sterowanie glajtem z założenia polega na zwiększaniu oporu przez hamowanie zaciąganej strony. I tak właśnie są projektowane sterówki.
Wracając jeszcze do kwestii bezpieczeństwa to trzeba mieć świadomość że glajt na którym leciał Staszek był przewymiarowany co dawało większy margines do przeciągnięcia (przy takim obciążeniu mniejsza prędkość minimalna). Trzeba poza tym pamiętać że sterowanie taśmami D (zwłaszcza głębokie) może mieć różne konsekwencje bo nikt tego nie testuje podczas certyfikacji skrzydeł. Ja sam robiłem to chyba tylko na kursie pod kontem potencjalnej utraty sterówki.
jerzu pisze:W personalia nie wchodzę. Zza klawiatury każdy jest mądry. Z kim mam przyjemność?
Jeżeli chodzi o moją osobę to znamy się górek w BW. Przynajmniej ja Ciebie kojarzę

W drugą stronę może być gorzej bo ja jestem raczej "niedzielnym lataczem", a i na zebrania zdarza mi się przychodzić tak z raz do roku. Aktualnie latam na czerwonym CHILI. To ja pytałem Cię niedawno w Podobinie dlaczego nie lubisz tam lądować.
Pozdrawiam,
Paweł Czepiel