Pawełku od kilku dni ES siła dobra

Oczywiście codziennie Ćwilin.
04.11.2011r. spóźnienie o całe pół dnia

, jakoś nie mogliśmy się pozbierać, ale fajne latanie i trochę dłuższy zlot.
05.11.2011r. przez robienie i montowanie rękawa straciliśmy z 2godz latania

,latanie super ponad godzinę

- kiedy zaczęło się nasilać

, lot na dzidę do lądowania, co niektórzy zrobili to za późno i załapali się na sakramenckie duszenie u wyjścia z jaru

. Bardziej doświadczeni na rzęsach po drzewach

- a właściwie między drzewami, ze stoickim spokojem / materiał filmowy, oglądając i przy słabych nerwach, zawał serca murowany,co mocniejsi z zapartym tchem w piersiach/ obronili się i nawet dolecieli nad polanę u wyjścia z jaru.
Nasz młody kolega pomimo tego, iż poprzedniego dnia zupełnie fajnie sobie poradził, w tym dniu nie miał tyle szczęścia no i nie dolot ze 100m lądowanie w drzewach - na szczęście tylko trochę się poobijał, z tego co przekazali koledzy tym razem bez większych konsekwencji.
Niedziela już była ,,sam porsam,, jak mówią Francuzi, rano trochę dmuchało w Jurkowie, pomimo tego kilka osób wyszło na Ćwilin i walneło zlota, my nie chcąć ryzykować godzinego podejścia -dla zlota, poszliśmy na Spyrkową, tam ,,zong,,czyste ,,N,, wiatr w plecy ,,das dewile ,, jednak po godzinie odkręciło się i przedłużony do 15min zlot w miarę fajny .
