Poniżej zamieszczam dziennik z wyjazdu do Brazylii pisany zgrabnym słowem przez kolegę Szymona Wachtę - dzięki Szymon!
Ekipa wyjazdowa: Maro, Szymon, Piotr, Dymitr, Karolina.
Nasze przeloty znajdziecie na XCC oraz Xcontest w datach pomiędzy 11.02.2011 a 22.02.2011.
Miłej lektury!
A więc było to tak...
Podróż
W Berlinie byliśmy o 3 rano 10-go lutego 2011 r.(po 5-ciu godz.w A6), parking + transfer gładko zapas do odprawy 1h . Czekamy na torbach z Markiem
i idzie jakiś gość z dużym plecakiem . okazuje się że to ten trzeci na wyprawę Piotr ze Szczecina i mało tego że się znamy
to spałem z nim w jednym łóżku w Austrii na Dachstainie : )
Ekipa w komplecie ruszamy na podbój świata . W Berlinie odprawa gładko ,start 6.55 w samolocie pospałem 1h i lądowanie w Paryżu
Na lotnisku bez odprawy tylko kontrola osobista , także mieliśmy ok 45 min luzu na bezcłówce . Kupiliśmy z Marem poduszki ,
ja oczywiście musiałem kupić jakiś zegarek , bo bez zegarka jednak nie umiem funkcjonować . Szarpnąłem się okropnie
wiesz jak lubię zegarki ... ale tym razem przesadziłem wydałem 10 euro jak go zobaczysz to pękniesz ze śmiechu ( swieci się w nocy
ale chyba po to żeby go nie zgubić,bo godziny nie da się odczytać po ciemku ), ale cel uświęca środki zegarek napewno nie sprowokuje
złodzieja : )
Wchodzimy na pokład ,samolot międzykontynentalny ( do Rio ok. 11 tys. km ) wypas na maksa ,fotele z funkcją spania bardzo
dużo miejsca na osobę ,pomyślałem nareszcie się porządnie wyśpię . Niestety to była 1 klasa : ) , idziemy do naszych miejsc
po drodze mijamy drugą klasę i w końcu widzimy nasze fotele .... ścisk taki , że nie można wyprostować nóg , mały monitorek ,
na szczęście na dysku dużo filmów i gier , ale tyko 5 filmów po niemiecku , o polskim zapomnij...
Zajęliśmy miejsca i po 10 min. już wiedziałem że to będzie długie 11,5 h i o spaniu mogę zapomnieć. Wystartowaliśmy z 0,5h
opóźnienieniem , a wiedzieliśmy że w Rio mamy tyko 1,5 godziny na odprawę wizową , odebranie bagażu , znalezienie Brazylijczyka
z kartką ( z naszymi nazwiskami ) i przejazd do dworca autobusowego ok.20 km przez Rio , tak więc stres się zaczął !
Zaraz po starcie przeszedłem do 2 klasy ( były wolne miejsca) , i udaję Niemca ... po 10 min. stiuardesom coś nie gra , zaczynają
wszystkich sprawdzać , już wiem o co chodzi ale siedzę , każda minuta z prostymi nogami w pozycji leżącej jest na wagę złota...
Dopadli mnie po kolejnych 10 min , reprymenda i powrót do rzeczywistości. Lot odbył się bez niespodzianek , jedzenie do bani ,
zero snu , książka , 2 filmy i gry video. Nadrobiliśmy to 0,5 h opóźnienia ze startu i wylądowaliśmy o 19.00 ( 22.00 naszego czasu)
czyli dokładnie po 24h licząc od wyjścia z domu . Zaczynamy wyścig z czasem i pasażerami ... cdn
Z samolotu prawie wybiegliśmy ... W kolejce do odprawy wizowej poznaliśmy Polaka , który często przyjeżdża do Rio na zawody w brazylijskim
jujitsu . Trochę nas uspokoił w kwesti bezpieczeństwa , a na pytanie czy używa preparatu na Dengę( groźna choroba występująca w
południowo-wschodniej Brazylii na którą nie ma szczepionki )odpowiedział, że nie wie co to jest ,tak więc ogólnie
luz : ) Odprawa poszła sprawnie , odbiór bagażu również .Przy wyjściu z lotniska odebrał nas kierowca , załadowaliśmy glajty do
auta i jedziemy na dworzec autobusowy przez Rio,slamsy robią wrażenie.Policja w ich zasięgu(strzału) chodzi z odbezpieczony mi
karabinami w rękach .Zapomniałem wspomnieć , że słońce dawno schowało się za horyzontem ,a temperatura wynosiła 34 stopnie .
Do dworca dotarliśmy z półgodzinnym zapasem , szybko załadowaliśmy bagaże w zamian dostaliśmy jakieś kwity
i zajęliśmy miejsca . Autobus okazał się naprawdę luksusowy, z klimatyzacją , rozkładanymi fotelami z podparciem na nogi , więc połowę
z jedenastogodzinnej trasy przespaliśmy . Po drodze nauczyliśmy się trzech rzeczy : po pierwsze prawie nikt nie mówi po angielsku ,
dolary możemy schować z powrotem do skarpetek, bo trudno cokolwiek za nie kupić i że lokelesi pocą się " inaczej" .
Do Governado Valadares dotarliśmy przed ósmą rano po 36-ciu godzinach w podróży . Na przystanku czekał na nas Dymitr ( pilot,organizator
imprezy , posługujący się biegle portugalskim , angielskim i co najważniejsze polskim językiem )i zaprowadził nas do hotelu Sao Salvador.
Dostaliśmy trzyosobowy pokój z łazienką , klimatyzacją ,ogólnie skromny ale czysty .Rozpakowaliśmy się, wykąpali i kolejna niespodzianka,
w gniazdkach zamiast 230 V jest 110 V i nie da się do nich włożyć wtyczek z laptopów. Około południa poszliśmy na śniadanie do centrum ,
zjedliśmy tosty z jajecznicą , owoce,piliśmy świeże soki , dobrą kawę : ), miła odmiana po tym czym faszerował nas Air France ...
Ciekawa była forma płatności, ładujesz wszystko na talerz , ważysz i płacisz od kilograma. Jak się później okazało tak funkcjonuje
większość średniej klasy restauracji. Od razu uderzyła mnie serdeczność ludzi i uroda lokalnych dziewczyn, które robią naprawdę ogromne wrażenie .
Popołudniu poszliśmy zobaczyć lądowisko i jeepem na górkę w celu oblatania okolicy. Górka bardzo fajna stroma, z dużym skalnym żlebem
wystawionym na zachód i bardzo termicznym , szeroki start(na 7 glajtów )na północ i południe,
krótki stromy rozbieg, przewyższenie ok.800 m , także idealnie

teren wokół " pagórkowaty" ,co pagórek to chmurka : ). Polataliśmy wszyscy ponad godzinę z własnego wyboru , byliśmy naprawdę przemęczeni.
Poznaliśmy lokalnych pilotów ,naszego miejscowego guru Fabio,który zna angielski , oczywiście acropilot i człowiek dusza. Żeby było wszystko
jasne pociągnął ładną wiązankę nad lądowiskiem , od razu pożałowałem ,że nie dokupiłem bagażu i nie zabrałem thrillera. Z lądowiska do hotelu
mamy jakieś 500 m , także spacerekiem . Wieczorem poszliśmy do knajpki naprzeciw hotelu z lokalną ekipą, dobre jedzenie , ceny jak w Polsce ,
ale są pewne różnice . Stoliki na zewnątrz stoją na chodnikach , ludzie przechodzą przez knajpe ! Wyobraź sobie te piękne dziewczyny
przechodzące między stolikami , w kusych strojach ,bo w ciągu dnia temperatura dochodzi do 40 stopni i nasza ekipa 10 pilotów różnych nacji ,
po kilku piwach ... 0 21-szej spaliśmy już jak dzieci. To był dobry dzień : )