Bierz jakąś książkę jeśliś niepełnosocjalny, w przeciwnym wypadku tabletki na wspomaganie wątroby. Bądź gotów na to że co poleją, to wypić musisz. Nie ma "nie", chyba żeś kierowca.
Na drogę poduszkę podróżną, słuchawki z odtwarzaczem (lub powerbanka do telefonu) i muzę własną. 12-14 godzin jazdy nie tak łatwo znieść. Jak masz prawko i możliwość prowadzenia, wbijaj w kolejkę kierowców, jak mało pijesz to im póżniej siądziesz tym lepiej bo ciekawsze krajobrazy i mniej człowiek senny / zdąży się wyspać. Lubisz się napić - nie głoś się na kierowcę i nie planuj dalekich lotów w dniu przyjazdu na miejsce. Ewentualnie kieruj od startu a potem pij, ale ciężko tą miejscówkę dorwać

Okulary, krem na słońce (mimo pory roku). Śpiwór ciepły może się przydać, bo jak się trafi dobra impreza w dolinie to głupio będzie na chatę wracać, a klimat na pgnisku niesamowity.
I najważniejsze: nastrój dobry i podejście. Nie oczekuj, że każdy dzień będzie lotny, ba, nie oczekuj nawet tego, że jakikolwiek dzień będzie lotny. Jedziesz imprezować, integrować się, testować wydajność wątroby, jeść najlepszą pizzę na kontynencie. Jeśli przypadkiem uda się zalatać - to będzie bonus. Jeśli będziesz jednym ze szczęśliwców którzy będą mieli siły odpalić - nie zmarnuj tego. Jak się zakręci w żołądku, poznasz największą wadę kasków ze szczęką.
Latając, pomagaj innym i z pomocy korzystaj. Jeśli lataś z kimś z ekipy, informuj o dobrym noszeniu, ostrzegaj o topieniu, obserwuj ziomala / ziomalkę i reaguj odpowiednio.
Najważniejsze: przekraczaj granicę swojej strefy komfortu. Myślisz, "za daleko", "nie dolecę", "lepiej zawrócić".... Nie. Nieeeeeee. Leć dalej. Szukaj. Ryzykuj. Nie wracaj. Eksploruj. Uda się albo nie. Jeśli nie - wylądujesz przygodnie, będzie przygoda, przeanalizujesz co można było zrobić lepiej. Jeśli się uda.... Będziesz do końca szczęśliwy, że pojechałeś ten krok dalej. Nie zapomnisz. Podziękujesz mi za tą radę. Pamiętaj
